Od czasu do czasu pozorny spokój rozgwieżdżonego nieba zakłóca ?spadająca gwiazda”. I chociaż każdy z nas niejednokrotnie widział to zjawisko, to mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że akurat był świadkiem kosmicznej katastrofy. Jedno z ciał przerwało właśnie swą wędrówkę przez przestrzeń międzyplanetarną i w dramatyczny sposób zakończyło swój kosmiczny żywot. Mały okruch materii, na który na Ziemi nie zwrócilibyśmy najmniejszej uwagi, z ogromną szybkością wdarł się do ziemskiej atmosfery. Doszło po prostu do zderzenia .dwóch ciał kosmicznych! Tak, to nie żadne przejęzyczenie, bo faktycznie mamy tu do czynienia z takim zjawiskiem. Siła ciążenia naszej planety wywiera pewien wpływ na ruchy tych drobnych ciał, lecz do ostatniej chwili główną w tym rolę odgrywa Słońce. Pod jego to bowiem wpływem meteoroid – tak samo zresztą i Ziemia – obiega swoją orbitę. Czasem jednak ich drogi się przecinają i wystarczy, aby oba ciała znalazły się na ?skrzyżowaniu” jednocześnie, a kosmiczna katastrofa nieunikniona. Określenie ?spadająca gwiazda” pochodzi z bardzo odległych czasów. Ludzie byli wówczas przekonani, że Ziemia jest środkiem całego Wszechświata, a ciała niebieskie zostały stworzone tylko po to, by ludziom przyświecać nocą i ewentualnie przekazywać im wolę bogów. Każdy też człowiek miał swoją gwiazdę, która powstawała w chwili jego narodzin, stąd zapewne pochodzi powiedzenie o narodzinach ?pod szczęśliwą gwiazdą”.

Zobacz też..

Przed mniej więcej 4,6 miliarda lat w odnodze spiralnej naszej Galaktyki ogromny obłok gazu i pyłu międzygwiazdowego pod wpływem własnej grawitacji zaczął się kurczyć. Stopniowo gęstniał i coraz szybciej wirował przyjmując po pewnym czasie kształt dysku. Wreszcie we wnętrzu tego wielkiego dysku wytworzyło się ciało tak masywne, gęste i gorące, że wkrótce potem zaczęła zachodzić w nim reakcja termojądrowa. Wodór zaczął się przemieniać w hel, a procesowi temu – jak nam wiadomo z fizyki – towarzyszy wyzwalanie ogromnej ilości energii. W ten sposób w naszej Galaktyce narodziła się jeszcze jedna gwiazda – nasze Słońce. Niebawem otaczające go cząstki gazu i pyłu zaczęły się z sobą łączyć, tworząc zespoły brył luźno z sobą związanych siłami ciążenia. Z tych niewielkich tworów, zwanych naukowo planetezymalami, po jakimś czasie wytworzyły się dalsze ciała Układu Słonecznego. Mowa tu o okrążających Słońce planetach i o obiegających je księżycach. Tak w wielkim skrócie i w dużym uproszczeniu można przedstawić współczesną teorię powstania Układu Słonecznego. Prowadzone od lat badania planet i ich księżyców wyjaśniły wiele procesów rozwojowych pierwotnego obłoku planetarnego, ale właśnie te procesy zatarły niemal całkowicie jego stan pierwotny. Jedynie na peryferiach Układu Słonecznego, gdzie panowały i nadal panują bardzo niskie temperatury, mogły się zachować resztki prasłonecznej mgławicy w nienaruszonym prawie stanie.